Archiwum 18 stycznia 2005


sty 18 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

Zapętlam się w sobie i bezsensownie gubię. Napadają mnie nieoczekiwane histerie myśli kiedy już mi się wydaje, że coś się we mnie wyprostowało. Szatkuje jeszcze myśli, które już w raz poskładałem i mieszam je w głowie boksując się z nimi w ich bałaganie, wprowadzam w wir emocje i szamoczę się sam w sobie, gubię się w tym szaleńczym histerycznym pędzie i nie potrafię odnaleźć żadnego z kawałków myśli początkowych. Wpadam w przerażenie, paraliżuje mnie niemoc ogarnięcia tego bałaganu, przerażają mnie lękliwe wizje samotności? Wypluwam z siebie ten przemielony emocjonalno genetyczny koktajl, przyglądam się powtarzanym bez żadnego sensu zachowaniom, powrotom do punktu wyjścia, wyolbrzymionym drobiazgom, i próbuję poskładać je z powrotem, paranoicznie zwijam się w kłębek, żeby okiełznać ból, wbijający się igłami genetycznoemocjonalnej mieszanki…

Zdaję sobie sprawę, z bezmiaru nieracjonalności rozpędzenia emocjonalnego wahadła, które wbrew naturze zamiast rozpędzać osiągając punkt najniższy zatrzymuje się na chwilę kontemplując ile jeszcze wytrzymam…

Zabawa w puzzle… na siłę próbuję dopasować kawałki, które na pierwszy rzut oka powinienem ułożyć w innym miejscu…

dręczę sam siebie, rozpędzam żeby odbić się od wzniesionego na granicy muru chciałem rozbić go w pył, a rozbijam siebie… tylko po co? Przecież musi być jakaś inna droga…

 

uosiu : :