Komentarze: 1
balansuję na linie uczuć rozpiętej pomiędzy przebudzeniem a snem, stąpam ostrożnie cal po calu, staram się nie patrzeć w dół, nie patrzeć w dół… nić spleciona z uśmiechów, wspomnień, nadziei, emocji, myśli słodkich i gorzkich, ugina się niepewnie pod histerycznym ciężarem niepokoju… tracę równowagę, łapczywie chwytam powietrze, panicznie młócę rękami wśród sprzecznych myśli… nie patrzeć w dół, nie patrzeć w dół… lękliwie powtarzam już sprawdzone kroki, wracam o kilka cali, lękliwie brnę przed siebie, odganiam złe emocje, krążą posępnie wokół mnie czekają na upadek… dwa cale w przód jeden cal w tył, jeden cal w przód, trzy cale w tył, byle do snu, byle do snu, …nie patrz w dół, nie patrz w dół… dwa cale od snu, to modlitwa, żeby jutro spleść silniej, żeby zasnąć…